Wielki „come back” na siłownię. Dzisiaj pomimo godzin
spędzonych w robocie cieszyłem się, że mogę
iść na trening.
W końcu doczekałem się również słynnej Aphrodite. Cieszę
się, że dopiero w 5 tygodniu. Trening ten uważam jednak za bardzo fajny i
czułem prawdziwą moc zwłaszcza robiąc burpee – zdecydowanie czuję różnicę po
tych 4 tygodniach. Czas może nie jest najlepszy ale wykonałem wszystko z (*).
Mój wynik: Aphrodite 38:00 (*)
Uwagi: Cały czas czuję, że słabe wyniki są w dużej mierze
konsekwencją nigdy nie trenowanych nóg. Prawda jest taka, że w większości
zestawów-ćwiczeń to nogi odgrywają zasadniczą rolę. Trening zaliczam jednak do
bardzo udanych i chyba jest to spowodowane powrotem na salę – dla mnie
osobiście trening na siłowni jest bardziej motywujący ponieważ wiem, że jestem
tu tylko po to aby jak najlepiej spełnić założenia treningowe. W domu za dużo
rzeczy mnie rozprasza ale może jest to też spowodowane tym, że mam mało miejsca i trening między: stołem, kuchnia a telewizorem zwyczajnie mnie
denerwuje:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz